Polityczne obozy śmierci
Holocaust. W latach 1941-1945 w okupowanej przez Niemcy Europie ponad 6 milionów ludzi zostało masowo zamordowanych, w wyniku zbrodni dokonanych przez… czy to ma jeszcze znaczenie?
Czy jest w ogóle nad czym dyskutować? A nawet jeśli – to po co?
Od około miesiąca, przywódcy, media, obywatele Polski i Izraela toczą o to poważną przepychankę. Wina Niemców (jak gdyby istniało takie coś, jak zbiorowa wina) jest raczej traktowana jako niekwestionowana – spór dotyczy (nie)uzasadnionego używania terminu „polskie obozy śmierci” w debacie publicznej i doprowadził do istotnego kryzysu dyplomatycznego. Jeśli kłótnia o holokaust jest prowadzona przez jego największe ofiary – to zgaduję, że musi istnieć ku temu poważny powód.
Przykrywanie tematów gospodarczych, pokazanie obywatelom, że władza ma ważną pracę do wykonania, lub podbijanie poparcia poprzez granie na populistycznych nutach… może “być” wiele motywów – wiemy, jak działają politycy – a to oni rozpalili konflikt. Oficjalnie te powody powinny być „mądre” (nazywa się to polityką historyczną) i właśnie do takich obie strony się przyznają: określenie prawdy oraz obrona honoru i wizerunku swojego kraju.
Ale… czy to politycy lub media są od ustalania faktów i oświecenia publicznego?
Czy słuszne i skuteczne jest ograniczanie wolności słowa celem promowania pożądanych opinii? Wejście w życie ustawy o IPN szybko udowodniło, że nie do końca. Zamiast rozprawiać się z kłamcami na polu argumentów (nie ma dyskusji: termin „polskie obozy śmierci” to manipulacja w trzech słowach) – polscy urzędnicy postanowili, że uczynią kłamstwo nielegalnym. Izraelscy propagandyści również odpowiedzieli poniżej pasa: celowo przeinaczając fakty. Iskra pod płomień kryzysu została podłożona.
Przyznam jednak, że dbanie o uczciwość i szczerość w debacie publicznej, jak i nadawanie tonu narracji historycznej ma pewien sens – przynajmniej z przyczyn praktycznych (politycznych). Dziękuję Wam za to, umiłowani przywódcy. Spieranie się o kto i co może wydać się już nie tak istotne, gdy zadamy sobie pytanie: co tak naprawdę się liczy i jaki powinien być cel takich takich dyskusji? Czy naprawdę chodzi o postawienie na swoim (biorąc pod uwagę wszystkie tego przyczyny i praktyczne aspekty) czy… nie pozwolenie, aby takie rzeczy się powtórzyły? Wydaje się to być najważniejszą intencją, jaka powinna przyświecać dyskutującym o holokauście. Nie sądzę, aby wypominanie sobie nawzajem powstrzymywało przyszłe społeczeństwa przed wykolejeniem, pozwoleniem na rozprzestrzenianie się okropnych idei i zatwierdzaniem masowych morderstw w imię „wspólnego dobra” i „narodowej dumy”. Ważniejszą kwestią, którą powinniśmy rozwiązać i zapamiętać, jest odpowiedź na pytanie: DLACZEGO.
Przypomnę tylko: obozy zagłady nie zostały zbudowane przez legendarną, mityczną rasę blondynów, która nagle pojawiła się w Niemczech. Zostały zbudowane, prowadzone i akceptowane przez zwykłych ludzi, przekonanych o swojej racji dziejowej, których uwiodła wielka, populistyczna idea. Idea wielkiego narodu cierpiącego za przeszłość, ale wyjątkowego i ambitnego. Idea wielkiego człowieka istniejącego dla większego dobra i wielkiego państwa opiekującego się nim, jego portfelem, rodziną, edukacją i przyszłością. Idea narodowego socjalizmu, sukcesywnie wdrażana w sferze politycznej poprzez podporządkowywanie rozumu sile, człowieka – społeczeństwu, ekonomicznych działań międzyludzkich – politycznymi, doprowadziła do sytuacji, w której wola ludu stała ponad prawem, dobro państwa ponad interesem poszczególnych obywateli i ich prawami. A wszystko to za przyzwoleniem i poczuciem wyższości moralnej.
Ekspansja rządu, centralizacja władzy, nacjonalistyczne tendencje, zinstytucjonalizowana propaganda i polityka socjalistyczna ostatecznie skończyły się autorytarnym reżimem, obozami koncentracyjnymi dla przeciwników politycznych i największym rozlewem krwi w historii świata. Rezultatem tego był przedmiot dzisiejszych waśni – systematyczne ludobójstwo Żydów i Polaków, w oparciu o ich pochodzenie i historię, w imię wielkiego państwa. Mam nadzieję, że nic z tego nie brzmi znajomo?
Zadaj sobie jeszcze raz pytanie, co jest ważniejsze: kto i gdzie zbudował obozy śmierci – lub co spowodowało, że ludzkość stanęła w takim punkcie historii? Potem zdecyduj: nie po której stronie, ale w której dyskusji bierzesz udział. Idee mają konsekwencje – lepiej wcześnie rozpoznać te złe. Nie ma dymu „ostatecznego rozwiązania” bez pożaru „głównej przyczyny”.